Temat nieśmiertelności znany jest nie od dziś i w dalszym ciągu fascynuje. Już w starożytności ludzie dążyli do tego, by polepszyć swój byt i stworzyć prawdziwą miksturę nieśmiertelności. Chodź po dziś dzień nie udało się stworzyć cudownej mieszanki, wiadome jest, że gdzieś w naszych genach, być może ukryta jest cząstka nieśmiertelności…
Skąd to wiadomo?
Na początek może wyjaśnię, że wszystkie cechy, jakie ujawniają się fenotypowo u człowieka, nie biorą się znikąd… Wszystko musi być gdzieś zapisane! Nawet człowiek z deformacją ciała, urodzony np. z polidaktylią musi mieć gdzieś to wszystko wkodowane.
A teraz do rzeczy…
Nowotwory nie da się ukryć, że stanowią zmorę ludzkości. Problem tej strasznej choroby pojawia się niemalże w każdej rodzinie. Przykre, ale prawdziwe. Właśnie te wredne, perfidne komórki zabijają, ponieważ w pewnym momencie rozwoju stają się nieposłuszne mózgowi. Innymi słowy, przestają reagować na wszelakie sygnały, jakie wysyła im mózg. Poczynają żyć własnym życiem, mnożą się jak szalone i zabierają nam po woli sprawność, pochłaniają wszystkie substancje odżywcze, pozostawiając dla właściwych nam komórek same ochłapy.
Tutaj właśnie rodzi się pytanie: “dlaczego komórki nowotworowe nie umierają, dlaczego nie reagują na leczenie?”
Otóż, właśnie… komórki nowotworowe są niestety, potencjalnie nieśmiertelnymi jednostkami. Faktem jest, że żadna z prawidłowych komórek, nie ma takich możliwości, by po oderwaniu się od tkanki, dać początek nowej – identycznej tkance, w innym, nieprzeznaczonym jej miejscu. Komórka nowotworowa natomiast, ma i takie, i wiele innych możliwości, które czasami ciężko jest przewidzieć. Bardzo dobrze znany jest nawet przypadek czarnoskórej kobiety – Henrietty Lacks, której komórki nowotworowe (rak szyjki macicy) żyją po dziś. Cały czas prowadzone są na nich naukowe badania, które miałyby wynaleźć cudowny sposób na leczenie raka. Niestety, po dziś dzień, wszelakie próby lekarzy i naukowców stałego świata są nieskuteczne. Komórki wciąż żyją! Faktem jest, że można je również zakupić dla siebie w celach doświadczalnych (oczywiście mowa o dyplomowanych laborantach).
Jak to się dzieje, że komórki nowotworowe żyją i żyją?
To proste. Wystarczy drażniący czynnik, który będzie działał na komórkę dostatecznie silnie, by ją zmienić i dostatecznie słabo, by ją zabić. Taka komórka stymulowana czynnikiem z zewnątrz adaptuje się do środowiska. To jest normalne i całkowicie prawidłowe (np. opalenizna po ekspozycji na światło słoneczne – jest to reakcja fizjologiczna). Jeśli, natomiast drażnimy komórkę np. dymem tytoniowym, trochę ją przypalamy, trochę uszkadzamy. innymi słowy, sugerujemy jej, że powinna zmienić się dla nas, by mogła przetrwać. I ona nas słucha. Nabłonek urzęsiony poczyna zanikać, a na jego miejscu pojawia się nabłonek płaski, które przez pewien czas może i lepiej sprawuje swoje funkcje. Tylko, że dla nas, by było lepiej, gdyby te komórki umarły. Nabłonek pozbawiony rzęsek, po pierwsze: umożliwia przedostanie się znacznie większej ilości dymu do płuc i po drugie – pokazaliśmy jej, że może się stale zmieniać.
Skoro już raz, dała radę przekształcić się w inną formę nabłonka, dlaczego by miała by się nie przekształcić w inną formę ?
I tu właśnie poczyna się dramat. Jedna niewielka zmiana w komórce, którą tak naprawdę sami spowodowaliśmy, a ta już, kombinuje co by tu dalej wymyślić. Komórka ta zmieniać może się już do woli. I jak zechce, stanie się złośliwa. Nie będzie już miała skrupułów do tego, by począć rządzić się własnymi prawami. Niebawem pocznie mnożyć się, a jej potomstwo, będzie dokładnie takie samo jak ona. Wkrótce wszystkie przestaną słuchać się mózgu, będą się mnożyć, rozsiewać i zmieniać, a leki, chemioterapie, cudowne mieszanki i inne niekonwencjonalne rozwiązania, będą nadaremne. Tak, tak… nowotwór weźmie górę…
Na koniec, dodam jeszcze, że komórki nowotworowe, które mają cechy złośliwości, też nie biorą ich znikąd. Wszystkie cechy, które posiadają, musiały jakoś zostać “pobrane” z naszego genomu i odpowiednio włączone we właśnie tych “złośliwych diabełkach”. Współcześnie jesteśmy w stanie wymienić jedynie czynniki, które teoretycznie mogą sprzyjać rozwojowi nowotworów, ale niestety, nie umiemy wyłączyć genów złośliwości, które się uaktywniły. Nieśmiertelność, można więc wnioskować, że jest gdzieś głęboko, głęboko zapisana w genach, ale my, być może nigdy jej nie znajdziemy. Do tej pory uznano, że tylko nieliczne jednostki naszych tkanek mają szczególne możliwości korzystania z nich…