Festiwal Nadziei w Polsce, czyli kościelne wydarzenie na ogromną skalę

Chyba trudno znaleźć w Polsce osoby ze środowiska ewangelikalnego, które nie słyszały o Festiwalu Nadziei. Jeśli nawet – oto kilka danych: festiwal to około 30 000 osób na Pepsi Arena w dwa dni, kilkuset wolontariuszy, autokary zjeżdżające się z całej Polski, ok. 1000 chórzystów, Franklin Graham, Michael W. Smith, Newsboys i co chyba najważniejsze – zjednoczone działanie ewangelizacyjne trzech dużych nurtów współczesnego chrześcijaństwa: kościołów ewangelikalnych, ewangelickich i Kościoła Rzymskokatolickiego.

Wszystko zaczęło się od zaproszenia wystosowanego do Franklina Grahama od pastorów z Polski, którzy chcieli, by ten przyjechał do Polski. To był początek. Od tego momentu wszystko nabrało dynamiki. Festiwal Nadziei to wydarzenie o charakterze międzynarodowym – w samej Europie Środkowo-Wschodniej odbył się już w sześciu krajach. Polska stała się następnym krajem…

Widok na stadion podczas Festiwalu Nadziei

Istota festiwalu związana jest z jasnym i przejrzystym przesłaniem ewangelii, które wygłosił Franklin Graham nawiązując do prawdy, że wszyscy zgrzeszyliśmy i wszyscy potrzebujemy Jezusa. Jak mówi rzecznik prasowy Festiwalu Nadziei – Rafał Piekarski – „wydarzenie stało się katalizatorem ewangelizacyjnym dla ludzi”, ponieważ cała idea zbudowana jest na osobistej relacji z osobami niewierzącymi, które każdy z nas mógł przyprowadzić na wydarzenie. Pomimo tego, że do promocji wydarzenia były wykorzystane różne sposoby komunikacji, to najskuteczniejszą formą przyprowadzania ludzi do Chrystusa, były osobiste zaproszenia wiernych.

Promocja wydarzenia obejmowała dwa etapy: pierwszy z nich – do kwietnia bieżącego roku obejmował komunikację o festiwalu w środowisku ludzi wierzących. Tu kluczowe było poinformowanie o akcji jak najszerszego grona odbiorców, pozyskanie głosu przywódców kościołów i liderów, zjednoczenie ich na poziomie idei (co samo w sobie musiało być karkołomnym wyzwaniem, ale z Bożą pomocą się powiodło, mimo, że w historii widzimy zdecydowanie większą tendencję do podziałów Chrześcijan niż ich zjednoczenia). Bardzo ważnym punktem było informowanie wiernych (za zgodą i pomocą przywódców) o akcji i dystrybucja zaproszeń. Tu właśnie spoczywa sedno najskuteczniejszej promocji – dzięki zaproszeniom rozdawanym przez każdego wierzącego, każdy z nas mógł stać się ambasadorem, misjonarzem, ewangelistą czy zwyczajnie osobą głoszącą Jezusa swoim znajomym. Festiwal Nadziei był dobrym i sprzyjającym temu wydarzeniem – by rozmawiać o Tym, Który jest najważniejszy – o Chrystusie.

Drugi etap promocji – od maja – obejmował komunikację zewnętrzną, która obejmowała wykorzystanie mediów własnych i płatnych. Media własne to, np. ulotka z zaproszeniem przekazana przez każdego z nas, a w formie digital, to np. strona www Festiwalu Nadziei, fanpage na fb, kanał youtube, który od września co miesiąc informował o przygotowaniach do FN. Tu warto zauważyć, że kanał ten odegrał ważną rolę – po Nowym Roku przygotowano trzy kilkuminutowe produkcje video – pierwsza skierowana była dla młodzieży i mówiła o nadziei w Chrystusie, druga adresowana była dla kobiet, a trzecia ukazywała łańcuch głoszenia Ewangelii i istotę naszego osobistego zaproszenia naszych znajomych – ten filmik promowany był wśród wiernych Kościoła. Innymi formami dotarcia było wykorzystanie billboardów miejskich, citylightów, ledów, przestrzeni w środkach komunikacji miejskiej, reklam w mediach chrześcijańskich i denominacyjnych – np. Magazyn Chrześcijanin, czy Gość Niedzielny, w którym ukazała się zapowiedź wydarzenia, a wywiad z Franklinem Grahamem opublikowany został po FN. Ważną rolę odegrały media Kościoła Rzymskokatolickiego, które budują największy zasięg w naszym kraju (Gość Niedzielny buduje większy zasięg niż Polityka, Wprost, czy Newsweek). Zainteresowanie mediów masowych okazało się niewielkie, głównie dlatego, że wydarzenie było stricte kościelne, a poza tym dla mediów ogólnopolskich nasze środowisko protestanckie i nazwiska nie są szczególnie znane. Nie mniej jednak wzmianka o Festiwalu Nadziei ukazała się w warszawskich mediach TVP, w Radio dla Ciebie, czy w radiowej Trójce, w której wspomniano również o Marszu dla Jezusa.

Na pytanie – która reklama okazała się najbardziej skuteczna – Rafał Piekarski jednoznacznie wskazuje, że nie ma skuteczniejszej promocji niż zaangażowanie każdego z nas i rozdawanie zaproszeń wśród naszych znajomych. Innymi słowy moglibyśmy modlić się o gigantyczne budżety pieniężne na organizowanie akcji ewangelizacyjnych i misji, ale to, co odgrywa największą rolę to nasze osobiste zaangażowanie, osobiste świadectwo i fakt, że zaprosimy naszych znajomych. Inną ważną kwestią jest kwestia budowania zasięgu przy organizacji tego typu eventów. Przy działaniach niskobudżetowych Kościoła to sprawa dość trudna, ale doświadczenie Festiwalu Nadziei pokazuje, że jest na to jedno bardzo ciekawe rozwiązanie. Czasem jednak dosyć trudne do realizacji w praktyce. Rozwiązaniem jest jedność liderów i przywódców Kościoła. To oni docierają do wielu osób – podczas konferencji, nabożeństw, czy zwyczajnie – na swoim profilu fb. Wystarczy, że w jedności zaczniemy promować jedną ideę (przez na przykład zamieszczanie informacji o wydarzeniach, polecanych książkach, czy wartościowych inicjatywach na fb) i w ten sposób darmowo rozpowszechni się informację o szerokim zasięgu. Wystarczy sporządzić jedno logo, jeden „brand”, jeden spójny wizerunek, który można wspólnie rozpowszechniać, prosząc o wzajemne udostępnienie na swoim profilu fb. Forma komunikacji mailowej podczas przygotowań do festiwalu okazała się najmniej skutecznym narzędziem, co nie dziwi – większość tego typu maili kojarzy się czasem ze spamem. Mało efektywną formą promocji okazał się również twitter, może dlatego, że nie jest tak rozpowszechniony w Polsce, a jednocześnie jego interfejs sprzyja aktywności o innym charakterze.

Wezwanie do oddania życia Jezusowi

Efekt końcowy Festiwalu Nadziei to owoc ciężkiej pracy bardzo wielu osób i różne trudności, którym po drodze trzeba było stawić czoła. Na pytanie o największą przeszkodę w organizacji całego wydarzenia mój rozmówca uśmiechnął się i po chwili odparł serdecznie, że największa przeszkoda dotyczyła własnego środowiska osób wierzących… . Najtrudniejszą i najboleśniejszą zarazem kwestią były atakujące słowa, oczerniające artykuły i filmiki, które pojawiły się w przestrzeni publicznej. Flaming dotyczył całego wydarzenia i osób z nim związanych. Najbardziej przykry jest fakt, że słowa pochodziły z wewnętrznego środowiska – od Braci i Sióstr w Chrystusie i znajomych. Jak z przykrością zauważa rzecznik prasowy FN, odnosząc się do zjawiska anonimowości w sieci – „facebook jest medium, które daje możliwość wysyłania postów i nie ponoszenia konsekwencji – to uaktywnia w nas – ludziach najgorsze pokłady cynizmu, czy złośliwości, bez osobistej konfrontacji z czyimiś poglądami i uczuciami”. Doświadczenia organizatorów Festiwalu Nadziei pokazuje, że niestety dotyczy to również ludzi wierzących. Wydaje się to przykre tym bardziej, że festiwal to wydarzenie bez precedensu z powodu co najmniej dwóch czynników – wreszcie potrafiliśmy się zjednoczyć jako środowiska protestanckie: „wielu ludzi, liderów i ich „ojcowie” pamiętają, gdy Billy Graham przyjechał do Polski; dziś nie mamy autorytetów, którzy łączą tylu ludzi z naszych środowisk. Nie ma takiej drugiej osoby, która swoim autorytetem (Franklin Graham) i autorytetem ojca może zjednoczyć nasze środowiska tak bardzo – dlatego to wydarzenie bezprecedensowe, które szybko może się nie powtórzyć” – opowiada rzecznik FN. Drugim niezwykle wartościowym faktem, z którego niezmiernie się cieszymy, jest zaproszenie do współpracy Kościoła Rzymskokatolickiego i ukierunkowanie na wspólny cel – na relację z Chrystusem, nie wspominając już o trzecim i najważniejszym – 1 178 osób oddało swoje życie Jezusowi, 138 osób ponownie zawierzyło Jemu swoje życie, a w swoim zbawieniu upewniło się 690 osób, jak podaje oficjalna strona festiwalu.

Inną trudnością i jednocześnie bardzo ważną kwestią jest zapewnienie opieki duszpasterskiej nowym Braciom i Siostrom, którzy w pokucie powierzyli swoje drogi życiowe Chrystusowi. Ważne było, aby zapewnić wystarczającą ilość osób, które będą mogły porozmawiać, czy pomodlić się z osobami, które tego potrzebowały. Nie chodziło tylko o to, by osoby chętne do modlitwy podniosły rękę, a kaznodzieja zapewnił ich, że dzięki temu gestowi są zbawieni. Nie chodziło też o sztuczne napompowanie statystyk pofestiwalowych. Chodziło o zapewnienie opieki osobom, które w swojej decyzji potrzebowały dalszego ukierunkowania. W celu wsparcia każdego potrzebującego, duszpasterze otrzymali przeszkolenie i materiały, choć pierwszorzędną rolę oczywiście odgrywa nasze zaangażowanie wobec znajomych, których zaprosiliśmy na festiwal.

Festiwal Nadziei to wydarzenie zorganizowane na szeroką skalę. Nie powiodłoby się bez zdecydowanej postawy liderów i przywódców Kościoła, którzy niezależnie od obiekcji i wątpliwości potrafili stanąć ramię w ramię – komplementuje Rafał Piekarski. Festiwal to także cały sztab ludzi, których wymienia mój rozmówca – począwszy od pracy komitetowej, pracy koordynatorów, duszpasterzy, koordynatorów medialnych, ludzi pielęgnujących modlitwę, po logistykę. Wkład osób zaangażowanych jest bezcenny, a ich pracy często nie widać – relacjonuje organizator. Event związany był z ogromnym budżetem, który pochodził przede wszystkim z Fundacji Billy’ego Graham’a. To z tego źródła finansowana była kampania medialna na tak szeroką skalę. Ponadto hojność kolekt zborów i kościołów w Polsce przysłużyła się na wynajem autokarów tak, by jak najwięcej osób z całego kraju mogło przyjechać na festiwal, którego owocem było 1 178 pozyskanych dusz, które zapełniły murawę stadionu podczas modlitwy o powierzenie swoich serc Chrystusowi.

Dodaj komentarz